Kwatery I I Lo W Augustowie

Noclegi Augustow Pensjonaty Karpacz

Wyglądających wrogów choć dla przyszłych reszty powiada grany largo winch że,budiem strelać Zaraz wstępie mija nas samochód ciężarowyodzinami naszych sąsiadów Magierowskichstoleckichlicy Krakowskiej. Dalej mijamy furmankęodziną Smolskich. Wszystkich nas wiozą rampę kolejową przy dworcu. podtaczane są bydlęce wagony, których ciemne wnętrza, przez rozwarte oścież drzwi, wyglądają jak czeluście piekielne. Krótki rozkaz „ładować sięuż toboły lecą do wagonu. pomaga trochę wozak, rolnikugustowa, który cały czas płacze. Po nas do wagonu wrzucona zostaje dobrze znana rodzina Smólskich: matka, córka Jadwigayn Bolek, następnie dwie rodziny policjantów ze Sztabina. Ellerowazwórką dzieci razemimi Denoch, żona policjanta, szwagierka Ellerowej. Ze Sztabina również Hoffmanowaórką Ireną, moją rówieśnicą. Jako ostatnia Rutkowska Joanna, rolniczkarabowałomną staruszką matkaięcioletnim synem Edziemiekła rodem. Przy załadunku dochodzi do szarpaniny, gdyż żołdacy chcą zabrać kufer bagażłaścicielka trzyma go kurczowoie chce oddać. Wreszcie, widząc, że go nie utrzyma, popycha mocno. Kufer leci ziemięrazimojców. Zrywają się natychmiastiemiszyscy celują lufy karabinów we właścicielkę. Doprowadzona do ostateczności kobieta, słusznego wzrostuagi ponad 100 kgługiej do ziemi chłopskiej burce, odwraca się tyłem do żołdakówrzyczy„strzelajcie bohaterowie Poskutkowało„Bohaterowie” opuszczają brońatrzaskująściekłością zgrzytającekrzypiące wrota wagonuotem taką samą zardzewiałą zasuwę. Odchodzą do następnych wagonów, których wrota tak samo są zatrzaskiwane. To był zły omen dla nas, oznaczać miał„koniecami Polaczki-burżuje. Przed wami jedynie zgubaatracenie. Taki zresztą był cel deportacji setek tysięcy Polaków, skazanych przez reżim sowiecki okrutną śmierć głodową, całkowite unicestwienie. razie siedzimyiemnym wagonie, gdyż małe okienka, gdzieś pod dachem, zamknięte są głucho metalowymi okiennicami. Siedzimy wszyscy pryczach, nie widząc się nawzajem. Czasami ktoś odezwie sięnowu milczenie. Przecież nie znamy się jeszcze, nie wiemy, kto jest ktokąd pochodziej chwili dzielimy jedynie ten los, tę samą gehennę. Po kilku godzinach lody zostają przełamane. Hasło daje Rutkowskarabowa, która jeszcze nie może dojść do siebie po incydencieufrem. Następnie rozmawiają ze sobą Ellerowaoffmanowa, które znają się już od dawnawracają do siebie po nazwiskuewnym momencie słyszymy jakieś wołanie, raz bliżej, raz dalejęzyku rosyjskim. Moja mama, doskonale znająca ten język, zwraca się do Hoffmanowej mówiąc, że zewnątrz biega jakiś „czubarykopytujeenszczine Hoffman słysząc jużama swoje nazwisko, zbladłaalącrzwi woła, że jest tutaj. Rozpaczliwym głosem, zmartwiałarzerażenia, mówi do nas„pewnie przywieźli Za chwilę wrota wagonu zostają otwarte oścież, znak bojca pod wagon podjeżdża furmankaa niej blada, nieruchoma postać chłopca. Rzeczywiście, był to syn Hoffmanowej, 13-letni ciężko chory Staś, którego matka zostawiławojej siostry. Staś cierpiał bardzo ciężki przypadek choroby lokomocyjnejyniku której nie mógł niczym jeździć, nawet rowerem. Przywiezionydległego4 km Sztabina, leżał furmance tak wyczerpany, że prawie nie dawał znaku życia. Matka, przekonana, że Staś nie żyje, dostała napadu szału. Rzuciła się bojca krzycząc strasznym głosem, że zamordowali jej chore dziecko. Zrobiło się zbiegowisko, ludzie, widząc martwe dziecko, zaczęli wołaćłos, że sowieccy mordercy zabijają niewinne polskie dzieci. Przybiegł jakiś „szychaKWD, zaczął uspakajać wszystkich obiecując, że zaraz wyjaśni sprawęierwszej chwili nasiadł wozaka rolnika ze Sztabina, by ten wytłumaczył, co zrobił chłopcu. Wystraszony rolnik wyjaśnił, że chłopak całą drogę jęczałymiotował, że mówiłym konwojentowi, który zupełnie nie reagował jego uwagi. Wówczas przedstawiciel „władzy” zwrócił się do matki by wyjaśniła, co chory jest jej syn, który jeszcze żyje, ale jest wyczerpanylatego nie reaguje. Tłumaczem była moja mama. Po wyjaśnieniach matki „władza” kazała odwieźć do Sztabina. Ponieważ zachodziła obawa, że chłopiec nie dojedzie żywy, matka uprosiła, by odwieziono go do ciotki mieszkającejugustowie ulicy Krakowskiej. Biedny Staś razie uniknął deportacji, ale nie uniknął śmierci, jakąięć lat później zgotowali mu, 19-letniemu młodzieńcowi, czerwoni wespóługustowską bezpieką. Po tym incydencie nastał niby to spokój, ale nasza młodzież wagonowa, będącaojowym nastroju, postanowiła otworzyć chociaż jedno okienko, by rozproszyć przygnębiające ciemnościagonie. Najpierw kubkiem wybili wewnętrzną szybkę, potem odsunęli siłą zardzewiałe zasuwkiastępnie naparli okiennicę, która powoli zaczęła opadać zardzewiałych zawiasachół. Konwojent, zauważywszy co się dzieje, podbiegłagnetem nasadzonym karabin próbował nie dopuścić do otwarcia okiennicy. Zapowiedział, że będzie strzelał, lecz kiedy groźba nie poskutkowała, skapitulował, chcąc zapewne uniknąć następnej „zadymy Wszyscy skakaliśmyadości, kiedy wnętrze wagonu rozświetliła smuga światłarzez wybitą szybkę napłynęło świeże powietrze. Tyle wrażeńdarzeń wypełniło cały dzień Przez okienko mogliśmy już obserwować, co działo się dookoła nas. Cały czas trwał załadunek osób przywożonych rampę furmankamiamkniętych wagonów