Tychże pojawiają odnalezieniu zaginionej podejmujemy (się zleceń inny styl rozgrywki Nocujemyałkiem przyjemnym hoteliku koło dworca, łazimy sobie do południa po Krakowie zaliczając Stary Rynek, Sukiennice, Wawelołudnie jesteśmyalicachecimy Ryanair nad słonecznymi Alpami Po 16-stej lądujemylicante, szybki transfer do Calpe. Bukujemy sięipocampoeszcze nas witastatnich promieniach słońca Penon de Ifach. Następnego dnia nastaje piękny poranekzas pierwsze kilometry hiszpańskiej zgrupce. Jak zwykle zbieramy się koło 11-stej promenadzie przed Hipocampo. Założenie pierwszego etapu to lekko, nie za długo tak do trzech godzin. Jedziemyrupieczywiście jak torupie jest różnie: trochę szarpania, trochę kozaków przodzie podjazdach. Postanawiam sobie od początku nie jechać za mocnoię nie spalać. Bez rywalizacji. Robię swoje waty, nawet gdybym miał być szarym końcu. To nie wyścig Wcześniej jeszcze, krótkim rozjeździeaszą spotykamy drużynową maskotkę. Tylko jak sprawić, żeby chciało uparte bydle zabrać sięamiowrotem do Polskiecimy Moriarę, dalej podjazd pod Benitaxtell. Tutaj czuję, że jest źlególe płuca nie chcą podawać, ciężko się oddycha. Nogi czuć, że wypoczęte, ale ogólnie źle się czuje. Jadę więc delikatnie. Noakasadzie do końca, kręcąc swoje watyercent oczywiście obowiązkowy coffe breakeodnóża Coll de Rates. Jeszcze nie tego dnia, jeszcze odpuszczamy przełęcz. Przyjdzie jeszcze to czasogaracamy przez Xaloenissę. Szybkim zjazdem do Calpe od zachodu. Etapojego Vueltaalp zaliczony. razie kiepsko, nie najlepsze samopoczucie. Mam nadzieję, ze noga się rozkręci następnych etapach Sobota, 28 września 2013 Komentarzeielnik ostatni startezonie 2013. Wielka niewiadomanak zapytania, jeśli chodziormę. Po wystrzaleugustowie byłem ciekaw jak pójdzie mielnickiej trasieamtym roku dała miość. Lubię ją, lubię jej charakterystykę, długie podjazdy, Górę Zamkową. trasa miała podsumować ten cały sezono rozgrzewce, jak to ostatnio już dłuższejrzemyślanej, dojeżdżam akurat start, kiedy zaczynają czytać pierwszy sektor. Staję koło Saszyitam sięiomkamiras MK Przygotowanie startu idzie szybkouż po 11-stej starujemy. Jestemrzodu, lecę lewą stroną omijając kałużę przed startem. Zaraz od razu jest zakrętrawojeżdżamy od razuełną mocą pod Górę Zamkową. Staram się utrzymaćzubie, chociaż tempo jest mocne. Nie chyba nikogorzodu, kto by chciał to od razu porwać, ale dla drugiej linii, tak jak dla mnie, jest to bardzo mocno. Udaje się utrzymaća asfalt wjeżdżamierwszej grupie, może kilka metrówyłu ale od razu łapię się do środka. Zaraz idzie zakrętewoaczyna się naprawdę długi, asfaltowy podjazd. Jeśli Zamkowej było bardzo mocno, to teraz jest piekielnie mocno. Tętno wędrujekolice 184 udaczynam dyszećię męczyć. Pierwsi odjeżdżają, ostatni odpadają, peleton się rozciąga. Zakrętrawo, asfaltowa prosta, trochęół prawo wpadamyeren. Wcześniej rozciągnięty peleton zbija się znówedną grupę, jest nas ze 20-stu. Jedziemy dwoma liniami, równo, przed sobą widzę zawodnikówzubauad pilota. Jest dobrze, wytrzymuję pierwsze kilometry mocnego tempaestemrzodu Zaczyna się kawałek szybkiego zjazdu, jest trochę nierówności, błota, ktoś hamuje, ktoś wypadaytmu. ostry zakrętewo znów wpadamy rozciągnięciowoli peleton układa sięrupki jadących wspólnie. się załapuje bardzo dobrze. Jest mój Sasza, są chłopakiambetu Tomekawełakże Tomekbstu. Czołówka odeszła kilkadziesiąt metrów do przoduyłu ktoś się trzyma, ale urywamyciekamy po kilku kilometrach. Jadącmieniając sięiątkę prowadzeniu łykamy bez problemu pierwszą rundę. Pod Górę Zamkową drugi raz tego dnia wjeżdżamy tym samym zespołem. Ze mną chyba jest najgorzej, ciężko idzie, chociaż nie odstaję zbytniodaje się nadal razem jechać. Nie jest może tak rewelacyjnie jakugustowie, ale jadę swojeo znówoborowym towarzystwie Cały czas moc odpowiednia, tętno dobrze się zachowujeoga podajetórymś momencie tracimyomkiemambetu0 metrów do reszty naszej grupy. Jakiś zakręt, trochę piachu, Tomek odstajeamy problem. Próbuje gonić, ale opadaił„Ptaq dasz radę pociągnąć Krzyczyjeżdża lewo„Spróbuję naciskam pedałyecę za Saszą, który jest końcu. Minutadaje się go zespawać, jest dobrze, mam cały czas rezerwę Jedziemy następne kilometry razem, spawam raz jeszcze grupę asfalcie. Ale zaraz potem jestewoaczyna się szutrowy, długi podjazd. Zaczynam coś odstawać, nogi przestają kręcić. Tracę metr, później pięć, zaczyna się jakiś kryzys. Dociskam, żeby nie zgubić chłopaków, ale nie idzie. Dyszę jak stara lokomotywa, próbuję stanąć pedały, przyśpieszyć, ale wszystko nic. szczycie mamobre dziesięć metrów stratyiem, że już tego nie odrobię. Jest około 40-stego kilometra, jest niestety ze mną kryzys Czyli jestem 22 Openlita Plus! Hehe, normalnie synchronizacja koniec stu procentowa! Olka pojechała krótki dystansielnikuajęłaiejsceategorii. Saszka za to identycznie jakeszłym sezonie zająłiejsceeneralce kategorii Elita Plus. Oczywiście po maratonie jakeszłym roku impreza integracyjna. Nie wyszła do końca, się rozpadało Panoramy już nie wyruszyliśmy Topolino. Za to rozkręciliśmy taką imprezęensjonacie, że całe MK się zeszło Było super… chociaż końca nie pamiętam. Za dużo tego mocnego soku było, co go się nie zapija Niedziela, 22 września 2013 Komentarzeo całkiem udanym Kresowymupraślu jechałem nielubianą przeze mnie trasęugustowieieszanymi uczuciami. Raz, że tej trasy jakoś nie lubię. Zawsze wytrząsierzetrzepie dupęiężko się jeździ. Dwa że cały tydzień padałorasa mogła być ciężkałotnista. Trzy, że płasko koło Augustowaieciekawiewiązkuymiele bardziej wolę się pomęczyćereniezelmentu czy Supraślarugiej strony dobrze się jeździ płaskichzybkich maratonachajlepsze wyniki osiągam właśnie podobnych trasach. Taką mam szosową charakterystykęo tego okolice Augustowa to piachyhłonne podłoże, więc nawet długotrwałe opady nie powinny zrobićego maratonu przeprawy błotnejięc mimo wszystko jechałemadziejami dobry wynikotwierdzenie wzrostu formy, który ostatnio notuję. Prognoza niedzielę akurat zakłada poprawę pogodyzeczywiście tak jest. Nie pada, pokazuje się pod drodze słońce. Temperatura nie za wysoka, ledwo 11 stopni. Oczywiście jadę rozgrzewkę, już dłuższą po doświadczeniuupraśla. Kręcęhłopakami, ale oni szybciej kończą. dokręcam jeszcze dobre 15 minut po trasie maratonuracam dosłownie za pięć 11-sta start. Ala aż się niecierpliwiła gdzie znikłeme mnie jeszcze nie .Wrzucam rower do pierwszego sektorastawiam się koło Saszy. Minuta po 11-start… pooooszliiiii. Początek spokojnie przez miasto, za policjąuadem. Nareszcie udany start honorowy, bez przepychanek, nerwów, hamowania, prędkość optymalna, peleton spokojny, rozgadany, śmiejący się. Tak powinno być przy takich startach! Mimo wszystko utrzymuję pozycjęzubie, pilnuje jej, nie daje