Nocleg Augustów Nad Jeziorem

Augustow Noclegi Anita Pallenberg

Jasno wytyczonych przez niefortunny śmierci znajdą coś spuszczamy się dokładniej siły, ciągła troskayżkę strawy, brak najbardziej podstawowych rzeczy. Brak mydła, proszku do prania; bracia czasami wpadają do domu zawsze brudni, obdarci. Mama bez przerwy łata rozłażące sięękach koszule, bluzy, spodnie, gotuje to wszystko dworzeużym kotle, to jest jedyny sposób wszyo tygodniu lub dwóch znowu jest to samo. pracuję po 10 godzin, czasami krócej. więc mam wieczory wolne. Przychodzi do mnie Hoffmanówna, czasami czytamy „Trylogię którą udało się jej przemycić ukrytąościeli; niektóre fragmenty recytujemy pamięć. Wpada również do nas moja rówieśnica Brak, sąsiadkaaprzeciwkaitarą, której ładnie gra. Cała jej rodzina jest muzykalna. Ojciec, stolarzawodu, zrobił cymbałyra nich. Syn Hainrich akordeon, Natalka gitarętarsza jej siostra mandolinę. Często wieczorami grająomu aż słychać ulicy. Zachodziłam do nicholnych chwilach te koncerty. Matka, bardzo miła kobieta, słabo znająca język rosyjski, bardzo mnie lubiłaapraszała posłuchać muzykiich kwaterze przez prawie rok mieszkała Tychanowiczowa, nauczycielkaona kierownika szkoły ze Mścibowawoma synami: starszym ode mnieata Adamem przystojnym, ale trochę nieśmiałym młodzieńcemłodszym Gienkiemolei zadufanymobie. Matka nie widziała świata poza swoimi chłopcami, żyła tylko dla nich ogóle cały świat kręcił się wokół jej chłopców. Była stanowczo nadopiekuńcza, nadskakując synkomyręczając ich we wszystkimiebie nie dbała zupełnie, mimo że była chora chyba gruźlicę. Ten tryb życia wykończył jąmarłatyczniu 1943r. po ciężkich cierpieniachzpitaluawlence. też została pochowana przez Polaków bez trumny, owinięta jedynieakiś stary koc. Ani synowie ani niktas nie był pogrzebie, gdyż zanim dotarła do naszego kołchozu wiadomośćgonie, zwłoki wyrzucone do graciarni szpitalnej narażone były uszkodzenie przez szczurylatego mieszkający Polacy, nie czekając synów, pochowali je. Wcześniej, latem 1941marła czerwonkę starsza kobieta Wiercińska, którą pochowaliśmy cmentarzuowo-Uzienceym czasie wybuchła epidemia, dużo osób chorowało, również. Cała nasza piątka zachorowałaym samym czasieekarstw nie było żadnych. Po dwóch dniach krwawej biegunki nie mieliśmy siły ustać nogach. Ktoś podpowiedział, że trzeba leczyć alkoholem. Mama miała gdzieś głęboko schowane pół litra spirytusu, zrozpaczona poiła nas po koleiy, osłabieni chorobą, urżnięci spirytusem, leżeliśmy niczym barany. Czerwonkę pokonaliśmy wszyscy, może dlatego, że byliśmy młodzioże pomógł spirytus. Kiedy tylko stanęliśmy nogach, znowu do pracy. Brat mój Gienek został oddelegowany do Jawlenki, siedziby rejonu, do pracy przy budowie czegoś Kołchoz, mimo braku rąk do pracy, musiał co roku, rozkaz władz partyjnych, dawać kontyngent ludzi do ich dyspozycji. Brat znał się trochę sztuce ciesielskiejo takiej pracy został przydzielony. Pech chciał, że skaleczył się bardzo ostrą siekierąogę, prawie odrąbując kostkęziwo, znalazła się pomoc medycznaostaci starszej wiekiem, niedowidzącej towarzyszki „wracz Tarymitywnych warunkach, przy lampie naftowej, żywca zszyła nogę jak się patrzy, okrętkę. Brat wrócił do domuo późnej jesieni skakał jednej nodze podpierając się długim kijem Dopiero początku zimy zaczął chodzićłasnych siłach, mocno utykając. Przy takim stanie zdrowia dostał kartę powołaniazw„Rajwojenkomat” odpowiednika naszego WKU do formującej sięazachstanie Armii Andersa do miejscowości Jangi Jul. Od tej pory ślad po nim zaginął aż do 1946r kiedy po powrocieyberii otrzymaliśmy od niego pierwszy listnglii. Ale to jest inny rozdział. Zima 1941 nie była już tak okropnaoże przyzwyczailiśmy się trochę. Nie cierpieliśmy również takiego zimnaiemiance, gdyż przez lato przygotowaliśmy trochę „platerów” czyli wysuszonych krowich placków zbieranychtepie, trochę słomy, piołunu, po które jeździliśmy saneczkami zimą. Jazasie jednejakich wypraw stepratem Antkiem odmroziłam sobie mocno nogiapuciach udzianychawełnyodszytych gumową podeszwą. Jedyne trzewiki nosił brat jedynych walonkach wyprawiliśmy Gienka do Armii. Kto nie odczuł sobie skutków mrozów syberyjskich, nie zrozumie, co to jest. Te straszliwe mrozy „wspomagane” przez nieustające wichury, były nie do wytrzymaniaadne ubranie nie chroniło od ich działania. zawsze ubierałam się tzw„cebulkę co wpadło pod rękę, to wszystko jesionkęolicyjny, sukienny płaszcz Taty. Po wyjściu dwór czułam się niczym zanurzonaodowatej wodziezoło, aż do mózgu, wwiercał się mróz niczym świder, nosoliczki stawały się twarde jak blacha, usta kurczyły się boleśnie, cała twarz robiła się oszroniała. Po kilkakrotnych odmrożeniach policzki pokrywały się brązowymi, prawie czarnymi strupami, których sączyła się nieustannie ropa. Taki trwał niejednokrotnie całą zimęd obowiązku pracy nikt nie zwalniał. Warunki stawały się coraz trudniejszezerwcu 41ybuchła wojna pomiędzy godnymi siebie potworami Stalinemitlerem. Już pod bombami sowieci urządzili trzecią deportację Polaków, tym razem do Krasnojarskiego Kraju. Rodziny swoich „czynowników wojskowych Augustowie tzw. obóz pionierski czyli ponad 200 kilkunastoletnich chłopców zostawili zgubę, pewną śmierć. Woleli pociągi przeznaczyć do deportacji ludności polskiej. Dowiedzieliśmy sięymistów krewnych Hoffmanowej ze Sztabina Murawskich, którzy znaleźli sięrasnojarskim Kraju. wieśćojnie trochę drgnęły serca że może ale przemogła wszystko troskaękajbliższychraju, którzy jednej okupacji dostali się pod drugą, może nawet gorszą. froncie źle się działo, Niemcy bili zaskoczonych, uzbrojonych, przeważnie głodnych sowieckich bohaterównali