Zlikwidować czterech garściami kolejne młoty do post afera watergate gry natychmiast pod konwojem odprowadzili łączkę, gdzie zganiali wszystkich mundurowycha naszej furmance rozpętało się piekło. Kobiecie rozszalały się wszystkie nerwy twarzy, dostała napadu histerii, chwilami przypominała jakąś maszkarę. Schowaliśmy się ze strachu pod furmankę. Mamaej sytuacji wzięła ją za ręką, za drugą Wacka całego posiniaczonegooszła do siedzącego za stolikiem łączce wojskowego sowieckiego. Nie wiem, jaką miał rangę, kto to był, ale chyba pracownik NKWDatychmiast,spreparowała” taką opowieść, że serce się krajało. moja uczciwa Mama, która brzydziła się kłamstwemam zawsze przykazywała mówić tylko prawdę kłamała jakut. Opowieść wymyślona poczekaniu wyglądała mniej więcej tak: ten człowiekzarym mundurze jest zwykłym robotnikiem, to jego bardzo chora żonao chory gruźlicę, pobity przez bandytów, syn. Są uciekinieramiiałegostoku czy Łomży, wracają do domu. Nędzny swój dobytek wieźli rowerze. Zostali napadnięciesie przez bandytówbrabowani ze wszystkiego, synowi zabrano rowereszcze go dotkliwie pobitojca, który bronił rodziny, rozebrano dla żartu do nagaszystkich ich zostawionoesie. Aby nie być zgorszeniemośmiewiskiem dla innych, człowiek ten złapał leżącyowie mundurie przyglądając się, czyj on, szybko naciągnął siebie. Wyboru nie miał żadnego. Kiedyo miejsce nadjechała nasza furmanka, mężczyzna dopiero zaczął się ubierać. Cała rodzina płakała przerażona błagając, aby chociaż tę chorą kobietę zabrać furmankę, nie mogła iść. Mama użaliła się nad ich nieszczęściemrzygarnęłaały czas jechaliami. Aresztowanie głowy rodziny jest pomyłkąszyscy wierzą święcie, że po szczegółowym wyjaśnieniu całej sprawy człowiek zupełnie niewinny, do tego robotnik, zostanie zwolniony. Muszę stwierdzić, że,naczelnik” uważnie wysłuchał całej powiastki, kazał przywołać aresztowanego, sprawdził od góryołu, szczęście, bardzo spracowane ręce, zapytał, gdzie pracujee tłumaczem była mama, odpowiedź brzmiała prawidłowozłowiek został… zwolniony. Mama,odegrała” się później tym człowieku za jego głupotę, ale cieszyliśmy się wszyscy niezmiernieakiego obrotu sprawy. Dopiero po tym incydencie rozstał się ten panunduremo Brześciaotem pewnie dalej, wędrował już po cywilnemu. Do dzisiaj nie wiem, jak się ci państwo nazywalio sięimi dalej działo, gdyżrześcia mieli jechać pociągiemam właśnie rozeszły się później nasze drogi. To było potema razie jesteśmy jeszcze gościńcuusokach. Stoimy już od kilku godzin ciasno fura przy furze, jest coraz upalniej Dzieci głodne, spragnione, konie również. Przy każdym poruszeniu sięościńca kurzy sięy stoimy. Wreszcie zbliża się, do wydłużonego taboru, spora grupa wojskowychranatowych czapkachzerwonymi otokamiielonych bluzach drelichowych do kolan, bez pagonów, granatowych spodniach tzw,galafe” do dziś nie wiem jakiej modyrótkich niby to,saperkachrezentowymi cholewkami Do pomocy im kilkunastu młodych, niedożywionych rekrutówaleka cuchnących dziegciemaczyna się,zabawa Ci od,czarnej roboty” przewracają do góry nogami furmanki, grzebiąobołach,góra” przeprowadza swoiste dochodzenie,Kto takije,otkuda,kuda,za- czem,gdzie broń” itd. itd. wszystko jest skrupulatnie zapisywane, niektóre furmanki ,pniu” oddzielone. Wszyscy są namiętnie namawiani do zmiany kierunku podróżyachodu wschód. Kiedy przychodzi kolej nas, pada pierwsze pytanie,rużjo jest Mama wskazując malutką wnuczkę, nas umorusanych jak nieboskie stworzenia, odpowiada swobodnie: tak,oto mojo rużjo Namrawdziwą broń chodziej będziemy szukać furmance. Szukajcie, odpowiada mamaeśli,najdiom To strzelicie mnieebejże broni,Wyzwoliciele” pogrzebali trochęurmance, jedenich wsadził rękę do torby, gdzie były upchane,zafajdane” pieluchy Marysi. Natychmiast cofnął jąachowym” przekleństwem. Drugi zajrzał nawet niedbale pod wózuszyli do następnej furmanki. Przy okazji,śmierdzącej” wpadki, prośbę mamy, zezwolono siostrze Irenie oddalenie się od furmankielu uprania pieluchrakcie przeszukiwania jaoi dwaj bracia ,Antekalek, staliśmy jak zahipnotyzowani. doskonale wiedzieliśmy, co znajduje się pod tzw. dylnicą właśnie ukryli swoje karabiny ci dwaj żołnierze, którzy przez pewien czas towarzyszyli. Spostrzegliśmy je dopiero wówczas, gdy schowaliśmy się pod wóz ze strachu przed histerią kobietyieradzaadmiarze przeżyć emocjonalnych nie zdołaliśmy powiedziećym mamierakcie rewizji przeżywaliśmy swoistą tragedię, widząc oczyma wyobraźni egzekucję naszej Mamy. Boże! Cośmy wtedy przeżyli. Kiedy wreszcie wieczorem odważyliśmy się zakomunikować Jejaszym odkryciu, Mama zniosła to chyba bez szczególnej emocji. Zakazała surowo wspominaćym komukolwiek, nawet najbliższymodziękować Miłosierdziu Bożemuogu Jedynemu za to, że jeszcze wszyscy żyjemy. dzieciaki, przeżyliśmyzasie postoju przymusowego jeszcze jedną tragedięotworny strach. Znudzeni bezczynnością, wysmażeni przez słońce, zaczęliśmy się bawićyliczanki chowanego. Miejsc do ukrycia się było wiele, ale nas nęcił zagajnik brzozowy opodal łączki, gdzie stali zatrzymani wojskowi. Przez cały czas rozlegały sięym kierunku pojedyncze strzały, lecz nikt to nie zwracał uwagi. Otępieliśmy to zjawisko, które towarzyszyło namrakcie podróży. Trójka nas pobiegła szukać zachowanki idealnej. malutkiej polance zobaczyliśmy stertę płaszczy wojskowych, mundurówutaj nikt nas nie znajdzie, kiedy się zamelinujemy. Podbiegliśmyamarliśmyrzerażeniaod płaszczy wystawała biała, niczym kreda, wypielęgnowana dłoń. Jedenas zdobył się odwagę, podniósł połę płaszczaówczas zdaliśmy sobie sprawę, że to nie sterta wojskowych mundurówomordowanych żołnierzy. Przerażeni obejrzeliśmy się dookoła, czy aby nikt nas nie widzi. nasze szczęście, wartownik sowiecki, który stał po przeciwnej stronie, był odwrócony do nas tyłem. Czuł się zapewne bezpieczny, że żaden oficer nie ucieknie ani mu nie zagrozi. Do dziś nie pamiętam dokładnieakim tempiełaściwie, jakim cudem, udało się uciec. Odechciało się natychmiast zabawy, reszcie towarzystwa powiedzieliśmy, że jest niebezpiecznie, stoją bojcyronią gotową do strzału zabitych ani słówkiem. Dopiero, kiedy „mocodawcy” pozwolili ruszyćtronę Brześcia, opowiedzieliśmy mamieaszym makabrycznym odkryciu. Wówczas dopiero zapłakała gorzkoyią. Wszystkim puściły nerwy. Zakazała nawet wspominać komukolwiekym, co widzieliśmy. Mimo tych okropności życie toczyło się dalej, nasza podróż również. Zanim dojechaliśmy do Brześcia zapadła noca dodatek spotkała nas przykra niespodzianka. Most Kanale Muchawskim został zniszczonyanał trzeba pokonywać jak kto potrafirzeważnie wpław. Nie było mowyokonaniu tegogipskich wręcz ciemnościach, więc postanowiliśmy przetrwać noc przy ogniskach. Podobnych ,biwakowiczów” była masa. Mimo chłodu, gwaru, niewygód, dzieci spałyśmy jak zabitewicie pobudka, każdeas swój tobół plecyo specjalnie ustawionych tratwach drugi brzeg. Brat mój Gienek oraz szwagier przeprawili szczęśliwie koniaaprzęgiem drugą stronę. załadowaliśmy toboły wóz, pożegnaliśmy naszych współtowarzyszyieradzaalej przed siebie. Bug był dla nasiele łaskawszy, gdyż drewniany most utrzymał się, chociaż mocno pokiereszowany. Większe szkody były już uzupełnione, tak że