Tanie Noclegi Pom Augustów

Augustow Noclegi Cool Logos

Zaginięcia małej nie rozmawiają dodatku temat tymczasem nadejdą różnego sortu warunkach spłynęło jak woda. Złodziejem żadneas nie zostało, wyrośliśmy porządnych ludzi. Mama nasza zmarła961rieku 61 lat. Umierała spokojnawoje dzieci. Zagalopowałam sięwoich wspomnieniach, wracam do kołchozutórego nie możemy się wyrwać. Już ciężarówki zaczęły zabierać Polakówlginki. Śledzimy za każdą, czy aby nie zatrzyma sięas. Wreszcie jest jedna, potem być więcej. Ładujemy nią zbożeagazynu do pełnaa wierzchodzinywanowkiym samym dniu nadjeżdżają jeszcze dwieastępnym znowuażdaich zabiera jedną lub dwie rodziny. Wreszcie 30 maja przychodzi kolej nasilanowskich. Rodzina Milanowskich liczysób plus Grygoratem Wieśkiem, którzy jako nieletni wpisani sąokumencie Michała Milanowskiego, nasza rodzina tosoby plus Gienek Tychanowicz. Ładujemy po raz ostatni zboże ciężarówkę, która następnie podjeżdża kolejno pod ziemianki po nasz nędzny dobytek. Przybiegają mieszkańcy wioskiodkoj, przepijają do nas, płaczą, wreszcie zgodnym chórem śpiewają po ukraińsku Szczastlywa wam, bratcy, doroga. Ciężarówka rusza, Staśstatniej chwili wskakuje nią, dziewczyny chciały go zatrzymaćeraz płaczą rzewnie patrząc za nami. Żal tych ludzi, nie mają żadnej perspektywy lepszą dolę. Co prawday nie wiemy, jaka będzie nasza rzeczywistość, ale to wszystko nic. Wracamy do Europy, do Ojczyzny, do domu. Zostawimy za sobą dzikie, bezkresne stepy, wilgotne ziemianki, głód, wszy, mrozy, wilkiałą swoją nędzę. Do Pietropawłowska docieramy późnym wieczoremtrugach deszczu. Kierowca dowozi nas do dworca kolejowegoaże „wygrużać się Jest ciemno, że oko wykol, nie wiemy, gdzie się obrócić. Kierowcaomocnik, nieźle wstawieni, również nie wiedzą. Tutaj muszę nadmienić, że sprawdziły się pogłoski, jakoby samochody wożące Polaków miały napęd samogonowyrakcie podróży do Pietropawłowska cztery razy ciężarówka zatrzymywała siętepieierowca ogłaszał, że niet gariucza Wówczas któryśłodzieńców, Staś, Gienek lub Walek, zeskakiwałrzyczepyodawał siedzącymabinie butelkę samogonuiężarówka natychmiast ruszała pełnym gazem. Baliśmy się okropnie skutków jazdy „dwóch gazach szczęścietepie nie uświadczysz drzewa, kamienia czy jakiejkolwiek nierówności, więc jakoś się jechało. Gorzej byłoietropawłowsku, lecz kierowcy trafili prawie po omacku. dworcu dowiadujemy się od dyżurnego ruchu, że transport, już gotowy do odjazdu, stoi torach jutro raniutko rusza. Moja mama. Milanowski odnajdują konwojentówówią, jak się sprawa, że dopiero co przyjechaliśmy, że jest nas 13 osób, że musimy jechać właśnie tym transportemóżne inne argumenty. Wreszcie starszyonwojentów wskazuje ostatni wagon, świetlicęam się każe lokować. Nosimy toboły, pokonując jakieś drągi, rupiecie, żelastwa; padamy co chwila, ale nie kapitulujemy. Nasi chłopcy znajdują gdzieś drabinę, kładziemy nią cięższy bagaż, chwytamy wszyscyo raz przewracając się, docieramy do wagonu. Wreszcie załadunek skończony. Jesteśmy zmoczeniotwornie umordowani, więc padamy tobołyatychmiast zasypiamy. Niestety, los się chyba nas uwziąłocy rozpętała się burzaiorunamiotężna ulewa. Koniec sielanki leją się nas strugi deszczu, nasze biedne matki szarpią nas, byśmy wstawaliam jest doskonale wszystko jedno. Bodajbyotop, musimy spać. Wreszcie zimny prysznic robi swoje, nieco otrzeźwieni sadowimy sięącie, gdzie tylko kapieie lejeopiero spostrzegamy, że wagon ażurowy dach. Nad ranem deszcz ustaje, jest nadzieja spanieiga, zjawia się naczelnik konwoju, każe zabierać tobołyozlokowuje nas po innych wagonach, ten dziurawy zostajeażdymagonów jest już ciasno, ale musimy się jakoś pomieścić. Naszą rodzinę dokooptowali do przedostatniego wagonu, gdzie byli sami augustowiacy, nasi dobrzy znajomi. Znacznie gorzej popadło rodzinie Milanowskichagonie, do którego mieli przydział, jechali Żydzi. Kiedy przynieśliśmy część bagażu, ci zaczęli wyrzucać go Stanęło nas murem ośmioro młodzieży zdecydowanej wszystko. Szybko przemówiliśmy im do rozumu, grożąc, że zaraz oni sami znajdą się torach wrazałym dobytkiemednemu dla przykładu pomogliśmy „wyfrunąćagonu. Wobec takiej postawy Żydzi ustąpilia kilka minut przed odjazdem skończyliśmy załadunek. „ostatni Mohikanieiegu wskakiwaliśmy do pociągu. Czuliśmy, jakytm stukających kół całe zmęczenieas opada. Szał radości, serce skacze gdzieśardle, ale miny poważne, aby nie zapeszyć. Najpierw modlitwa, radosna, dziękczynnałębi serca, za przetrwanie, za powrót; następnie proszalna, abyśmy dotarli szczęśliwie do swoich gniazd. Boże, broń, by nas nie zawróciliowrotem. Niktas nie wypowiada głośno swoich obaw, ale ten lęk tkwias głęboko, można go wyczytaćczach. Wówczas jeszcze nie zdajemy sobie sprawyego, jak bardzo mamy obciążoną psychikęe od tego lęku nie wyzwolimy się nigdy. razie jesteśmyransie. Obywamy się nawet bez jedzenia, choć przecież mamy zapas sucharówasi sojusznicy zaopatrzyli naslej, który rozpryskuje siętwartych wiader przy każdym szarpnięciu pociągu. pierwszym postoju dekorujemy drzwi wagonu wizerunkiem Orła Białego, tym zrobionym przedstawienieuchorabowce. Maimy go gałązkami srebrnego świerka, za które omal nie zarobiliśmy parę kopniaków od kolejarza. Organizujemy naprędce zespół muzycznykładzie: Gienek Tychanowicz bałałajka, moja młodsza siostra Anka gitara, mój brat Walek łyżkihyba Wala Kuryłówna mandolina. każdym postoju dajemy koncerty instrumentalne ze śpiewem. Zaraz otaczają nas wianuszkiem Rosjanie, klaszcząęceest wesołoagonie jest niesamowicie ciasno, dobrze, że drzwi odsunięte do końca. Spać trzeba siedząco lub zmianę, wiec młodzież, przenosimy się doczepionąyłu pustą lorę. Do wagonu wracamy przeważniezień, aby się kilka godzin przespać. Znowu mijamy Uraluż Europa. Wjeżdżamy tereny, po których przechodził front. Zniszczenia ogromne; miastaruzach, jedna ruina, wioski popalone, ludność wynędzniała, zagłodzona. Postoje są coraz częstszełuższe. dworcach mijają nas pociągi załadowane cywilami wracającymiobótiemczech oraz jeńcami powracającymiiewoli. Cieszą się bardzo, grają gitarach, harmoszkach, mandolinach, śpiewają, tańczą, pozdrawiają nas. Jeszcze nie wiedzą biedacy, że ich miejscem przeznaczenia są